THE CURSE OF BLONDIE (KLĄTWA BLONDIE).
SKĄD WZIĄŁ SIĘ POMYSŁ NA TAKI TYTUŁ?
DEBBIE HARRY: To coś co się zawsze powtarzało. Jak refren. Kiedy w kapeli nie działo się najlepiej,
czy coś nam nie wychodziło, albo nas zaskakiwało mówiliśmy: to klątwa Blondie! Kiedy zaczęliśmy
myśleć o tytule, mieliśmy na uwadze kilka, na przykład Phasm, jednak finalnie zdecydowaliśmy się na
The Curse Of Blondie.
CLEM: Z pewnością w tym tytule da się odczuć odrobinę ironii.
DEBBIE HARRY: Dla mnie zawsze miało to posmak zabawy trochę melodramatycznej... Klątwa
Blondie - ot taki żarcik.
DLACZEGO NAGRANIE TEJ PŁYTY POCHŁONĘŁO TAK DUŻO CZASU ?
DEBBIE HARRY: Wydaje mi się, że zaczęliśmy pod koniec 2000 roku, ale właściwa sesja odbyła się
dopiero w 2001. Skończyliśmy w okolicach września - listopada. A potem jakoś straciliśmy do tego
serce.
CHRIS: Ukończenie tej płyty zajęło rzeczywiście mnóstwo czasu. Większość płyt, które nagraliśmy na
przestrzeni lat zajmowało nam co najwyżej 4 do 5 miesięcy i ta, której przygotowanie trwało 2 i pół roku
- choć rzecz jasna nie siedzieliśmy tyle w studio - jest swojego rodzaju rekordzistką.
CLEM: Z pewnością miała na to wpływ zmiana wytwórni, która była procesem dość żmudnym. Teraz
jesteśmy w Sony International, co jest wspaniałe, a singla "Good Boys" zarejestrowaliśmy w ciągu
ostatnich 6 miesięcy.
CO MOŻECIE POWIEDZIEĆ O OKŁADCE PŁYTY THE CURSE OF BLONDIE?
CHRIS: Na okładce poprzedniej płyty dominowały kolory niebieski i biały i kiedy nadszedł czas na
przygotowanie nowej w tym czerwonym odcieniu. Facet, który zrobił zdjęcia tych płomieni, wybrał
jedno, które miało niesamowity, mistyczny wręcz klimat. Tak jakby fotografując uchwycił na zdjęciu
ducha ognia. On wierzy w takie rzeczy.
DEBBIE HARRY: Tak, znał pewnego człowieka, który pracuje z ogniem, pisze ogniem, jest połykaczem
ognia i performerem. Pojechał po niego, przywiózł na sesję zdjęciową, na której on robił te wszystkie
swoje ogniowe sztuczki. W końcu wyszło mu takie stworzenie, ogniste stworzenie, choć nie zdawał sobie
z tego sprawy dopóki film nie został wywołany. Jak to obejrzał, był zaskoczony, a my wykorzystaliśmy
to zdjęcie.
A O CO CHODZI Z TYM BUTEM NA OKŁADCE?
DEBBIE HARRY: Z tej strony (śmiech)
MĘŻCZYZNA: Debbie od lat jest fetyszystką stóp. To po prostu but --
JIMMIE: To mój but
(TU SŁYCHAĆ MAMROTANIE PRZEMIESZANE ZE ŚMIECHEM)
CLEM: Wygląda na to, że mamy tu sporo zwolenników obuwia.
JIMMIE: Chris za to uwielbia torebki.
DEBBIE HARRY: Kiedyś miałam fana, który cały czas chodził w butach na wysokich różowych
obcasach.
CHRIS: Tak.
CLEM: Właściwie to dzięki pewnej bardzo wiekowej parze butów Debbie załatwiliśmy sobie jeden z
pierwszych naszych koncertów.