|
|
|
SUPPORT LESBIENS - wywiad z Krystofem Michalem, wokalistą zespołu - luty 2003. STRONA: 3 |
|
- Czy nadal z uwagą śledzicie wyniki waszych utworów na listach przebojów, czy ten miernik popularności jest wam kompletnie obojętny?
- Pełen profesjonalizm: sprawdzamy wyniki list przebojów, choć to nie my decydujemy o wyborze utworów na single. Każdy ma tu ściśle wyznaczoną rolę: my nagrywamy muzykę, wytwórnia ma za zadanie jak najlepiej ją sprzedać. I nie ma nic wstydliwego w tym, że od któregoś etapu nie ingerujemy w to, co robi się z dostarczonym przez nas materiałem. Nie posiadamy również własnego managera - każdy w zespole ma swoje zadania w określonej dziedzinie. Ja chociażby odpowiadam za reżyserię i wygląd większości naszych klipów. Mogę wam zdradzić, że pierwszym teledyskiem nakręconym do płyty będzie "Sweet Little Something".
- Pierwszy singiel z płyty to kawałek "In Da Yard". Opowiedz zatem, co takiego może się zdarzyć na podwórku (ang. yard - przyp. MR)?
- Zawsze piszę o tym, co widzę, albo czego doświadczam osobiście. Nie wyobrażam sobie, żeby pisać teksty o czymś, z czym sam się nie spotkałem. Trudno jest mi pisać, o czyimś życiu, bo naturalnie nie miałem okazji go przeżyć. "In Da Yard" to taka mini-opowieść o pierwszej miłości. Wyobraźcie sobie małego, ośmio- lub dziesięcioletniego chłopca, mieszkającego w dużym bloku z podwórkiem, na którym to spotyka się z kolegami. W jego bloku mieszka dziewczyna, która tak bardzo mu się podoba, że na murze wypisuje jak bardzo ją kocha. Przypadkiem jest potem świadkiem, jak dziewczyna odczytuje ten napis. Natychmiast robi się czerwony i pragnie, by w tej danej chwili zapaść się pod ziemię bez śladu. To historia z mojego życia. Właśnie na podwórku trafiłem na swoją miłość i to dla niej wypisywałem na murach niestworzone rzeczy. Kiedyś nakryłam mnie podczas jednego z takich wyznań i pamiętam, że prawie spaliłem się ze wstydu.
- Autorem remiksu ostatniego utworu na płycie "Fisherman's Friend" jest niejaki Jan2. Możesz coś o nim opowiedzieć?
- W Czechach bardzo popularna była niegdyś grupa Ohm Square, w której śpiewała Angielka o pseudonimie Charie One. Jan2 był członkiem tej grupy i to w jego prywatnym studio nagrywaliśmy dwa ostanie albumy Support Lesbiens. Podczas pracy często słuchał tego, co robimy i gdy usłyszał oryginalną wersję "Fisherman's Friend", którą można usłyszeć na naszej poprzedniej płycie, natychmiast zaproponował nam jej zremiksowanie. Remiks bardzo nam się podobał, a ponieważ nie zmieścił się już na tamten album, wykorzystaliśmy go na najnowszym.
- Na płycie jest też bardzo dosadny i dosłowny w swoim przekazie kawałek "M.F. Stealing", dotyczący problemu piractwa muzycznego. Czy w Czechach, podobnie jak w Polsce, piractwo jest poważnym zagrożeniem dla fonografii?
- Oczywiście, choć nikt nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wielki jest to problem na rynku muzycznego. Ale jeżeli poprzednia płyta Support Lesbiens rozeszła się - oficjalnie - w nakładzie 10 tysięcy, a nieoficjalnie był to nakład 2 czy 3 razy większy, to nie da się o tym tak po prostu zapomnieć. Kiedy dostaję e-maila od kogoś, kto uważa się za dowcipnego, pisząc: "nie mogę się doczekać waszej nowej płyty, to tą ostatnią skopiowałem dzisiaj w 50. egzemplarzach!" to nie wymaga to już żadnego komentarza. Pewnie, że piractwo to wielki problem. Nie da się z nim walczyć krytykując używanie nagrywarek CD, bo wtedy krytykowałoby się cały przemysł komputerowy. To, do bojkotu czego namawiam osobiście, to kopiowanie płyt dla pieniędzy. Nie mam nic przeciw przegrywaniu sobie płyt do użytku domowego, czy nawet dla swoich przyjaciół - każdy ma do tego własne prawo - dopóki nie żąda za to pieniędzy. Jeżeli ktoś za piracką kopię mojej płyty życzy sobie 10 koron, to dopiero wtedy czuję się okradany. Jeżeli oddaje ją komuś za darmo, wówczas nic mi do tego.
- Innym zagrożeniem dla muzyki w dzisiejszych czasach jest internet. W jaki sposób używacie go w swojej twórczości?
- Internet jest dla nas bardzo ważnym środkiem promocji. Jego znaczenie ciągle wzrasta a w ciągu kilku najbliższych lat będzie to jeden z najpoważniejszych rynków sprzedaży muzyki. Jednak na razie jest na to trochę za wcześnie. Dostępna tam jakość nie da się na razie porównać z jakością płyty, czyli taką, za jaką wypada płacić. Wiadomo, że z sieci da się ściągnąć za darmo prawie wszystko, że nie jest to bezpieczne medium. Dlatego na razie nie jest jeszcze na takim poziomie, na jakim chcielibyśmy go widzieć. Wiem, że wielu ludzi nadal woli słuchać muzyki z komputera, ale ja zawsze będę się starał dostarczać muzykę na najwyższym możliwym poziomie.
Rozmawiał: Maciek Rychlicki
|
Dodatkowe informacje: Sony Music Polska
|
<<
Poprzednia strona
| 1 | 2 | 3 | |
|
|
|