- Tak, właśnie - teksty są też za bardzo wyuzdane, zbyt śmiałe. Kiedyś byłeś znany z...
- Kręcenia tyłeczkiem?
- Tak, z tego też! (śmiech) Byłeś znany z 'odważnych' piosenek. Teraz zmieniłeś się, jesteś jakby bardziej... dojrzały.
- Nikt, kto widział moje ostatnie koncerty nie mówi, że jestem 'dojrzalszy'. Zachęcam, żebyście wzięli do ręki któreś z moich poprzednich płyt i sami zastanowili się, czy to prawda. Wszyscy w jakimś stopniu znudziliśmy się już mnogością podobnych do siebie kawałków. Na początku lat 80. i 90. nagrania nie były tak jednowymiarowe. Teraz ta jednowymiarowość jest tak ewidentna, że aż widać czasami ukrytą za tym jedną 'sprawczą' rękę. Zawsze starałem się robić dokładnie odwrotność tego, co inni. Dzięki temu odstawałem od reszty. Nie wzięło się to bez przyczyny. Jeżeli to jednak oznacza, że jestem 'dojrzalszy', niech tak będzie.
- Dlaczego więc uważałeś, że Prince to już nie Ty, że musisz się od niego wyzwolić?
- To nigdy nie byłem ja - tylko postać, której poszczególne elementy wykreowały media. Zawsze pisałem bardzo różnorodne utwory. Nieraz nawet na jednej płycie są obok siebie np. 'Housequake', dokumentujący gorsze dni w twoim życiu, a nieraz radosne 'Sign 'O' The Times' - wszystko zależy od tego, na czym koncentrują się media. Nie bez znaczenia jest fakt, że niezbyt często udzielam wywiadów, więc ludzie nie znali tez do końca mojego punktu widzenia na pewne sprawy. Ale fani, którzy słuchali nas od początku, rozumieją, co chcemy powiedzieć.
- Czy uważasz, że to następuje 'masowa poprawa gustu' czy ludzie po prostu znudzili się już podobnymi do siebie kawałkami?
- To zależy po której stronie barykady się stoi. Wytwórnie płytowe i ludzie układający programy będą wmawiały ci, że właśnie tego chcesz słuchać. Ale jeżeli byliby oni na przykład 'właścicielami restauracji', to serwowaliby zupełnie nam inne menu. Mielibyśmy z czego wybierać.
- Powołałeś NPG Music Group, w którym za pomocą internetu dzielisz się z fanami swoją twórczością. Czy nie śmieszy Cię trochę to, że przez internet wytwórnie płytowe ponoszą ogromne straty?
- Przede wszystkim - w przemyśle muzycznym pracuje wielu moich przyjaciół, ja też sam jestem częścią tej branży. Istotne jest więc, żebyśmy wspólnie dogadywali się i razem wymyślali nowe sposoby dotarcia do fanów muzyki. We wczesnych latach 90. wydawało nam się, że komputery będą kolejnym narzędziem do rozpowszechniania muzyki. Tak więc głównym celem powstania NPG Music Club było dotarcie do fanów na całym świecie i regularne dostarczanie im naszych nowych dokonań. I piękne jest to, że nowy utwór do każdego zakątka świata może dotrzeć w ciągu zaledwie godziny od jego wyprodukowania. I w ten oto sposób wszyscy artyści mogliby tworzyć w spokoju ducha, nie będąc w żaden sposób związani kontraktem. Uważam, że wszyscy artyści mogliby spróbować się dogadać. Jesteśmy niewolnikami systemu, którzy odziedziczyliśmy - zaczynając kariery nie mieliśmy wyboru, musieliśmy wpasować się w istniejące już reguły. Ale teraz nie musi tak być.
- Kiedy fani w Europie będą mogli zobaczyć Cię na żywo?
- Mam nadzieję, że już niedługo. Moi fani w Europie mają naprawdę dobry gust i dobrze wiedzą, jak się bawić. Czyli są tacy, jak ja!
- Lubisz być w trasie? Co jest najwspanialsze w występach na żywo?
- Interakcja z fanami, ciągła wymiana energii. To coś, czego nie da się opisać. Trzeba to przeżyć.
Na podstawie materiałów promocyjnych Sony Music.