- Których nowych artystów na scenie muzycznej cenisz najbardziej?
- Lubię Beyonce, Nelly Furtado ma kilka numerów, które strasznie mi się podobają... Ale jak już mówiłem - nie mam za bardzo czasu słuchać innych artystów, bo całymi dniami przebywam z zespołem, w którym grają najlepsi muzycy świata.
- W utworze Dear Mr. Man śmiało ujawniasz swoje poglądy polityczne. Czy uważasz, że na artystach ciąży odpowiedzialność, żeby wyzwalać w ludziach aktywność?
- Na wszystkich ciąży taka odpowiedzialność. Każdy z osobna powinien sprzeciwiać się niesprawiedliwości. Wystarczająco dużo zła zdarzyło się już na świecie. Jestem ciekaw, jak by to było, gdybyśmy zamiast lekceważyć, zaczęli się nawzajem szanować i kochać.
- Po wojnie w Iraku Ameryka jest krytykowana bardziej niż kiedykolwiek. Czy planując trasę po Europie będziesz brał pod uwagę to, co sadzi się o Ameryce w poszczególnych krajach? Czy to sprawia że czujesz się Amerykaninem bardziej niż kiedykolwiek?
- W pierwszej kolejności czuje się dzieckiem Boga. Nie wymachuję flagą a moja muzyka nigdy nie była przesycona patriotyzmem. Ameryka to piękny kraj po wieloma względami, ale tak jak wszystkie inne - ma swoje problemy. I kiedy występuję gdzieś poza jej granicami, czuję, że ludzie przychodzą żeby słuchać muzyki i oderwać się od nacjonalizmu. W muzyce piękne jest to, że łamie wszelkie granice i duchowo jednoczy wszystkich słuchaczy.
- Czy jako Amerykanin nie boisz się, że mimo woli uważany jesteś jako jedna ze stron w tym konflikcie narodów?
- Nie sądzę. Nigdy nie spotykałem się z tym problemem i chyba nigdy to się nie stanie. Zawsze jestem witany z otwartymi ramionami i to jest pewnie główny powód, dla którego tak dużo koncertuję na całym świecie.
- W przeszłości miałeś wiele problemów z wytwórniami fonograficznym, było to nawet częstym czołówek gazet. Kiedy stwierdziłeś, że na swojej twarzy już nigdy nie pojawi się napis 'slave (niewolnik)'?
- Wtedy, kiedy uwolniłem się od kontraktu. Kontrakt to transakcja, interes. A wszyscy wiemy, co kojarzy ci nam się z 'tym interesem'... Wolność od kontraktu oznaczała dla mnie wolność tworzenia. I tylko to doprowadziło mnie to tego stanu, w którym jestem dzisiaj - poczucia szczęścia i spokoju.
- Coraz częściej słyszy się, że obecna muzyka jest zbytnio przesycona seksem, za dużo w niej kręcenia tyłeczkami...
- Za dużo kręcenia tyłeczkami?! Matko święta... (śmiech)