|
|
|
OUR LADY PEACE - wywiad z Jeremym Taggartem, perkusistą wrzesień 2002. STRONA: 1 |
|
- W Europie właśnie teraz ukazuje się wasz najnowszy album ''Gravity''. To już piąta płyta w karierze Our Lady Peace. Czy cztery poprzednie nauczyły was już jak radzić sobie ze stresem gdy, kiedy trafia ona na półki sklepowe?
- Tą płytę traktujemy chyba nawet bardziej emocjonalnie, niż poprzednie. W dużym stopniu dlatego, że zmienił się skład naszego zespołu - do grupy dołączył nowy gitarzysta Steve, pracowaliśmy też z nowym producentem Bobem Rockiem. Poza tym uważamy, że to nasz najlepszy album z dotychczasowych. Miłe uczucie, ale z drugiej strony potwornie stresujące.
- Czyli nie można mieć czegoś takiego jak ''wprawa w wydawaniu płyt'' ?
- Nie sądzę. W tym przypadku ważne było to, że my zdążyliśmy się już przyzwyczaić do wszystkich zmian przy nagrywaniu nowej płyty, a naszych fanów dopiero ta zmiana czekała. To powodowało pewne napięcie w zespole, ale nie były to nerwy czy strach. Gdybyśmy bali się premiery płyty, to pewnie balibyśmy się wszystkiego innego w tej pracy - recenzji płyt, relacji z koncertów. Trzeba nabrać do tego dystans.
- Poszukując do zespołu nowego gitarzysty urządziliście prawdziwy konkurs na skale krajową. Zazwyczaj jednak podobny casting zespoły przeprowadzają raczej wśród swoich przyjaciół czy znajomych. Nikt nie grał wystarczająco dobrze?
- To zabawne, ale Steve'go zasugerował nam właśnie jeden ze znajomych. Już przy pierwszym przesłuchaniu pomyślałem, że fajnie by było, gdyby zespół zgodził się właśnie na niego. Cały ten konkurs zrobiliśmy tylko na wszelki wypadek - żeby kilka osób mogło publicznie pochwalić się swoimi umiejętnościami. Prawda jest taka, że nikt z nich jednak nie dorównywał grze Steve'a.
- Organizując takie masowe przesłuchanie narażaliście się jednak na pewne niebezpieczeństwo: że do zespołu dostanie się jakiś zapalony fan. A różnie to bywa z fanami...
- Nie szukaliśmy kogoś, kto będzie udowadniał, że kocha nasz zespół. Potrzebowaliśmy gitarzysty, który przynajmniej szanuje to, co robiliśmy do tej pory i ma w miarę podobny gust muzyczny. Jak się okazało Steve był takim naszym ''zapaleńcem'', który kiedyś nawet pojechał do Kanady tylko po to, by uzupełnić sobie naszą dyskografię. Wiedzieliśmy już, że lubi Our Lady Peace i czuje muzykę tak, jak my. To chyba ostatecznie zdecydowało o jego wyborze.
|
Dodatkowe informacje: www.sonymusic.pl
|
| 1 | 2 | 3 | 4 | Następna strona >>
|
|
|
|