|
|
|
Embrace - wywiad z Michaelem Heatonem, perkusistą zespołu - sierpień 2004 r.. STRONA: 1 |
|
- Od waszych triumfów na brytyjskich listach przebojów minęło już ładnych parę lat i można powiedzieć, że dla wielu słuchaczy jesteście kompletnie nowym zespołem. Co się działo w obozie Embrace przez cały ten czas?
- Po wydaniu 'If You've Never Been', naszego trzeciego albumu, rozwiązaliśmy kontrakt z wytwórnią Virgin Records i natychmiast podpisaliśmy się z należącym do Sony labelem Independiente. Szefem wówczas był tam Andy McDonald, który od dłuższego czasu śledził nasze poczynania i pragnął, żebyśmy w ciszy i spokoju nagrali wreszcie naszą najlepszą płytę - taką, jaką zawsze chcieliśmy nagrać. Nie śpieszyliśmy się, piosenki powstawały dosyć powoli a potem weszliśmy do studia, gdzie przez prawie dwa i pół roku zmienialiśmy wszystko, poprawialiśmy, dopieszczaliśmy wszystkie brzemienia i fragmenty. Tak powstało prawie 400 szkiców piosenek, około 170 kaset DAT z nagranym materiałem. Więc samo przesłuchanie tego potem i wybór najlepszych fragmentów był dla nas nie lada zadaniem. Powiedzieliśmy sobie, że nie opuścimy studia dopóki nie będziemy w 100% przekonani, że daliśmy z siebie wszystko. I tak pod koniec 2003 roku okazało się, że mamy około 50 naprawdę przyzwoitych piosenek.
- Skąd pomysł, żeby do nowej płyty zatrudnić Youtha, człowieka który wyprodukował aż dwa z trzech waszych dotychczasowych albumów?
- Fakt, Youth była naszym producentem jeszcze z czasów albumu 'Come Back To What You Know' i piosenki 'All You Good Good People' - przeboju z pierwszej płyty Embrace. Po paru latach uświadomiliśmy sobie, że współpraca z nim była najlepszym, co mogło się nam przydarzyć i pora jeszcze raz skorzystać z jego usług. Ma bardzo old-schoolowe podejście do produkcji muzyki. Nie jest maniakiem stołu mikserskiego czy spektakularnych brzmień - jemu najbardziej zależy na połączeniu ze sobą odpowiednich elementów piosenki, utrzymaniu właściwego rytmu tak, aby w danym utworze łatwo było wyczuć jego energię. To dzięki niemu płyta 'Out Of Nothing' brzmi właśnie tak a nie inaczej. Tak więc nowe piosenki zaprezentowaliśmy mu gdzieś w grudniu 2003 roku. Do niektórych z nich nie miał żadnych zastrzeżeń, inne prawie całkowicie podporządkował własnym pomysłom. Na początku byliśmy dość podejrzliwi - zastanawialiśmy się 'co on robi?' - ale po kilku pozytywnych zaskoczeniach postanowiliśmy mu zaufać. I dobrze, bo z dobrych piosenek uczynił piosenki fantastyczne. Nagraliśmy z nim cały materiał w trzy pierwsze miesiące tego roku w Olympic Studio w Londynie, gdzie wcześniej nagrywały takie sławy jak choćby Led Zeppelin. Do kwietnia płyta była już gotowa i można powiedzieć, że od tego czasu zajmujemy się jej promocją.
- Jednak pomiędzy Youthem z Dannym (McNamarą - wokalistą Embrace, przyp. MR) był też podobno spory konflikt. Co w końcu przekonało go do przyjęcia pomysłów Youtha?
- Trzeba przyznać, iż jako zespół potrafimy być bardzo uparci. Często jest tak, że wiemy co chcemy, choć możemy się mylić. I Danny też mógł się mylić. Walczył z Youthem o takie rzeczy jak odpowiednie tempo piosenki: Youth chciał wszystko przyspieszać, my woleliśmy żeby dane kawałki pozostały balladami. Dochodziło do tego, że targowaliśmy się o BPM, czyli ilość beatów na minutę. Nieraz kiedy Danny bardzo ekstrawertycznie wykonywał swoje kompozycje Youth przerywał mu, i oświadczał, że cos powinno się śpiewać tak i tak. To właśnie te sytuacje były najbardziej stresujące, bo pod koniec dnia okazywało się że miał on racje w 9 przypadkach na 10. A Danny spostrzegał to w innym świetle.
- A czy w obliczu takich konfliktów nie obawialiście się rozpadu zespołu? Wtedy cała wasza praca niechybnie poszłaby na marne...
- Kilka razy Danny był już na granicy tego żeby wstać, wyjść i zatrzasnąć za sobą drzwi. Ale na szczęście w porę zorientował się, że nie tylko on ma monopol na posiadanie racji. Ale każdy, kto stworzył w życiu cos wielkiego, magicznego, odpowie ci, że proces kreacji nigdy nie jest bezbolesny. Kto wie, może dzięki tym tarciom stworzyliśmy najlepszy kawał muzyki w swoim życiu...
- Wspominałeś, że mieliście prawie kilkaset gotowych piosenek. Dlaczego w takim razie na singiel promujący całą płytę wybraliście utwór nie waszego autorstwa, ale napisany przez Chrisa Martina z Coldplay? Wygląda to na niezły chwyt marketingowy.
- Piosenka 'Gravity' napisana przez Chrisa pojawiła się gdzieś pod koniec sesji nagraniowej do całej płyty. Danny i Chris przyjaźnią się od bardzo dawna, więc w tamtym czasie Danny znał tą piosenkę już prawie przed dwa lata. Bardzo mu się podobała, a Chris z kolei uważał, że brzmi bardziej jak z repertuaru Embrace, niż Coldplay, więc zasugerował nam jej nagranie. Najpierw dość nieufnie zabraliśmy się do przygotowania jej demo, bo nigdy jeszcze nie wykorzystywaliśmy utworu kogoś innego, ale ku naszemu zaskoczeniu utwór ten brzmiał rewelacyjnie! Bardzo pasował do reszty płyty. Długo zastanawialiśmy się, czy dawać go na pierwszy singiel z płyty, ale w końcu chcieliśmy, żeby nasz powrót był jak najbardziej spektakularny. Chcieliśmy, żeby znów usłyszało o nas jak najwięcej ludzi, chcieliśmy znowu grać koncerty dla mnóstwa ludzi - potrzebowaliśmy więc skupienia na sobie uwagi prasy i mediów, a wykorzystanie do tego piosenki Chrisa było idealnym haczykiem. I czymś, co pozwoliłoby nam na wydanie też następnych singli, które już byłyby naszego autorstwa. Tak więc można traktować to posunięcie w kategoriach chwytu marketingowego, ale dzięki niemu możemy się spełnić artystycznie, więc nie widzę w tym nic złego.
- Przy okazji, czy znasz już tytuł waszego następnego singla?
- Choć nie jest to jeszcze zdecydowane, to prawdopodobnie będzie to pierwszy utwór z płyty - 'Ashes'.
|
Dodatkowe informacje: Sony Music Polska
|
| 1 | 2 | Następna strona >>
|
|
|
|