- Wydajesz właśnie nowy, trzeci w karierze album zatytułowany ''Born To Reign''. Czym różni się on od poprzednich?
- Jest inny od wszystkiego co robiłem wcześniej. Przez cały ten czas zmienia się hip-hop, zmienia się też moja muzyka. Tym razem spodziewajcie się usłyszeć wpływy hiszpańskie, rytmy reagge, ale i całe orkiestry i mnóstwo, mnóstwo ''żywych'' instrumentów. Na wcześniejszych płytach moje brzmienie tworzyliśmy wyłącznie za pomocą komputera i różnego rodzaju samplerów. Tym razem poszliśmy w zupełnie innym kierunku.
- W rezultacie cała płyta zyskała zupełnie nowego wyrazu i jest jakby bardziej dojrzała. Czy to ten efekt chciałeś osiągnąć?
- Wiesz, wydaje mi się że to sprawka smyczków. Smyki z syntezatora to w dalszym ciągu tylko smyki z syntezatora - daleko im do wrażliwości i szczerości prawdziwych instrumentów. Orkiestra smyczkowa pojawia się chyba w ośmiu kawałkach z płyty. Z jednej strony brzmi to trochę retro, a z drugiej zupełnie rewolucyjnie!
- Wiele wnosi pojawienie się na płycie grupy TRÂ-KNOX.
- W którymś momencie podczas komponowania doszedłem do wniosku, że moje pomysły wykraczają daleko poza moje umiejętności. Wibracje, brzmienie jakie chciałem osiągnąć - wszystko to snuło mi się gdzieś po głowie, ale nijak nie wiedziałem co zrobić, żeby z głośnika popłynęło to, co chcę. Jest czymś oczywistym, że istnieją muzycy, którzy potrafią grać na instrumentach sto razy lepiej niż ja i dzięki Bogu nie mam problemów z pogodzeniem się z tym faktem. Dlatego do współpracy zaprosiłem zawodowych muzyków z TRÂ-KNOX, którzy idealnie zrozumieli moje wyobrażenia o tym, co i jak chcę usłyszeć i wyprodukowali wszystko dokładnie tak, jak zrobiłbym to ja. Gdybym umiał (śmiech).
- Mieli więc bardzo duży wpływ na płytę od strony muzycznej.
- Są niesamowicie utalentowani. Podobnie jak ja, są również aktorami, więc znakomicie pojmują całą koncepcję dramaturgii utworu. Umiejętnie budują punkt kulminacyjny, po to, żeby zaraz do rozładowywać. Dzięki ich doświadczeniu w muzyce i filmie mówimy tym samym językiem, często nawet rozumiemy się bez słów.
- Jak znalazłeś tych gości?
- Mój kolega Charlie Mack poznał ich kiedyś w Filadelfii, chociaż są z Nowego Jorku. Śpiewali już nawet na moim ślubie z Jadą więc znamy się kawał czasu.