CNE, twoja przygoda z hop-hopem zaczęła się od deskorolki.
CNE: Można powiedzieć, że środowisko hip-hopowe jest w jakiś tam sposób związane z deskorolką, bo tych ludzi poznałem pod kinem Capitol i w podobnych miejscach, to było towarzystwo skate'owe, które zawsze lubiło słuchać tego rodzaju muzyki i przegrywało sobie pierwsze kawałki hip-hopowe, kiedy w Polsce nie było za bardzo można ich kupić. Nawet czasami przegrywało się kawałki z filmów skate'owych. Potem dużo osób zaczęło nagrywać, a przestało jeżdzić na deskorolce. Jeszcze po drodze było graffiti. Wiele osób się spiera, że deskorolka nie ma nic wspólnego z hip-hopem. W Polsce tak się złożyło, że dużo osób, które nagrywają, kiedyś jeździły na deskorolce, dotyczy to zwłaszcza starszych zespołów.
Wasza muzyka różni się raczej od ulicznego hip-hopu, który dominuje w Warszawie.
WSZ: Dominował do jakiegoś czasu
A jak byście nazwali tworzoną przez Was muzykę?
CNE: Radosny hip-hop.
WSZ: Nasza muzyka ma być rodzajem takiej terapii dla społeczeństwa. Leczącej depresje, choroby cywilizacyjne. Chcieliśmy też w jakiś sposób pokazać, jak my sobie z tym radzimy. My też w tym mieście doświadczamy stresu, przyglądamy się brzydocie miejskiej, jakimś kiczom na ulicach, czujemy ten miejski smród i to wszystko.
CNE: Też to widzimy ale uważamy, że nie ma sensu opisywać po raz kolejny tego co opisali już inni.
WSZ: Jesteśmy związani z ulicą. Nie boimy się chodzić po ulicach, patrzymy co się na tych ulicach dzieje. Często nas też inspiruje ulica, ale na pewno nie da się nas przyrównać do zespołow ulicznych. U nas są hard-core'owe zespoły w Warszawie. I one na prawdę nie są hard-core'owe wyłącznie z nazwy. Bo ja je znam z różnych akcji. A teraz jest dużo takich uliczników szybko dorobionych. Koleżków, którzy są zwykłymi chłopakami ale wydaje im się, że gangsterski styl im pomoże. Na pewno nie robimy ulicznego hip-hopu, ani na pewno też czegoś takiego jak Fisz.
CNE: Na pewno nasza płyta będzie, że tak powiem bardzo muzyczna, umuzykalniona. My nigdy nie zamykaliśmy się w sztywnych ramach. Robiliśmy kawałki z Transmisją, z basistą Wojtkiem Pilichowskim, graliśmy spontan z Panem Maleńczukiem, wiele było takich sytuacji
... bez sztywnych regół ... jak mówi refren kawałka, do którego zrobiliście teledysk.
CNE: Dokładnie. Bez sztywnych regół. Łączone ze sobą różne klimaty. Dokładnie o to chodzi. I w tym miejscu powstają wariaty czyli różnego rodzaju wariacje i ciekawe nowe rzeczy. Nowe kierunki w muzyce. Natomiast na tej płycie na pewno nie będzie to wyłącznie czysty hip-hop. Trochę reggae i ragga wpływów i wszystkiego co nas inspiruje. Z takimi klimatami miałem styczność od dziecka, takich rzeczy słuchał mój ojciec. Wiesz, to wszystko działa na człowieka i inspirujego w jakimś stopniu.
WSZ: Ja też w dzieciństwie dużo słuchałem muzyki, co jest zasługą mojej ciotki. Nie miałem co prawda, tak jak CNE, że tata go pewnie wcześnie zabierał na koncerty. CNE tą swoją muzykalność w jakimś stopniu wyniósł z domu i ja też w jakiś sposób. I to właśnie łącznie z tym, co nas potem inspirowało: podwórko,ulica, nasze życie towarzyckie, stworzyło taką mieszankę. To jest mieszanka naszego zaangażowania, naszych uczuć i naszych spostrzeżeń.
CNE: A najważniejsze, że jest to coś nowego. Uważam,że to jest bardzo istotne nie robić czegoś co już było i jest kolejną kalką, bo to przejdzie bez echa. Wpadnie w ucho i wypadnie. Natomiast, jak zrobisz coś nowego to może się to nie spodobać, może się spodobać, ale nie pozostawi Cię obojętnym.
Wróćmy jeszcze na moment do tematu ulicy. Cygan, w jednym z kawałków zaprzeczyłeś jakobyś zgrywał ulicznika. Czy ktoś Ci to kiedyś zarzucił?
WSZ: Tak. Niektórzy widzą mnie w telewizji. W telewizji nie przeklinam. Może trochę jestem inny niż na codzień. Mowią, że nie jestem związany z ulica, że co ja tam wiem o ulicy. A mieszkełem na Woli, mieszkałem na Grochowie. Wola, Wariatka dużo widziałem od samego początku. Chodziłem do klubów takich jak Fugazi. Od początku, jak to się teraz nazywa clubbing, tak ? No, to ja lubiłem śmigać po klubach takich jak Trzynastka, Filtry, wspomniany już Fugazi czy innych. Połowę czasu spędzałem jako patriota lokalny u siebie na podwórku. Ale jak przychodziła szósta, siódma to startowałem na Stare Miasto, albo gdzie indziej. Wiesz, ruszałem się. Może te zarzuty były spowodowane moją ksywą: Wujek Samo Zło. Ktoś sobie pewnie pomyślał, że jeżeli mam taką ksywę to muszę być jakimś gangsterem, ulicznikiem, który świruje,że jest taki zły.